Kategoria: do poczytania

  • Jak założyć klub dziecięcy?

    Jak założyć klub dziecięcy?

    Oficjalnie nasz przyfundacyjny Klub „Przyrodnicy z Natury” został powołany do życia podczas nocnych podchodów 27 kwietnia ubiegłego roku. Ale idea jego powstania i pierwsze nieśmiałe działania w tym kierunku miały miejsce już kilka miesięcy wcześniej.

    Wychowując kilkuletnie dziecko, w którymś momencie doszłam do wniosku, że nie do końca potrafię odnaleźć się w pędzącej, plastikowo-laminowanej i zawsze jednorazowej  rzeczywistości, jaką oferuje rodzicom i ich dzieciom współczesny świat. Rzeczywistości pełnej atrakcji głośnych, kolorowych i krzykliwych, ale za to nie pozostawiających miejsca na żadną refleksję, nie budujących ciekawości świata, ani wrażliwości na otaczającą nas przyrodę.

    Po wielu przemyśleniach z żalem porzuciłam myśli o edukacji domowej – nie czułam się kompetentna do zorganizowania takiego przedsięwzięcia, nie znałam też w okolicy nikogo, kto mógłby mnie w tym wspomóc. Zaczęłam więc myśleć o zorganizowaniu córce jakichś ciekawych aktywności pozaszkolnych, do których można by zaangażować więcej rówieśników (oraz ich rodziców).

    Kolegą Zosi w zerówkowej grupie był Mikołaj. Tak się złożyło, że tata Mikołaja uczęszczał na moje zajęcia kaligraficzne. Od słowa do słowa okazało się, że Mikołaj ma jeszcze trójkę rodzeństwa. Pomyślałam – to może być to!

    Trochę się czaiłam – bo w czasach, kiedy do zorganizowania aktywności dla dzieci angażuje się Profesjonalnego Animatora, a samemu idzie się w tym czasie do Starbucks’a na latte na sojowym, jakoś tak dziwnie zaproponować komuś wspólne urządzenie podchodów. Ale, jak to mawiają – kto nie ryzykuje ten nie pije szampana. Napisałam do rodziców Mikołaja, przedstawiając zarys pomysłu podchodów z udziałem dzieci, dwóch Druidów i Ponurego Młynarza. Ku mojemu najwyższemu zdumieniu nie zablokowali mnie na messendżerze, a co więcej – zgodzili się i już kilka dni później odbyły się w Michałowie pierwsze mini podchody.

    Dzieciakom bardzo się spodobało więc kontynuowaliśmy organizację pozaszkolnych aktywności. Po pewnym czasie doszliśmy do wniosku, że fajnie by było powiększyć tę dziecięcą bandę tak, by spotkania mogły być bardziej urozmaicone.

    W kolejnym semestrze do moich kaligraficznych zajęć dołączyła Ewelina, mama czwórki dzieci, z których troje idealnie pasowało wiekowo do naszej grupy. Byłam już nieco odważniejsza i opowiedziałam o naszych dotychczasowych działaniach. I tak ósemka dzieciaków spotkała się po raz pierwszy buszując na wielkiej stercie butwiejących dębowych liści podczas Dnia Żołędzia.

    Na końcu dołączyła do grupy Ola, koleżanka z sąsiedztwa, z którą Zosia bardzo lubiła spędzać czas na zbieraniu ślimaków winniczków i innych przyrodniczych aktywnościach.

    I tak oto powstał Klub „Przyrodnicy z Natury”. Wraz z rodzicami klubowiczów staramy się organizować dla naszych dzieciaków różnorodne, wartościowe aktywności pomagające im zdobywać różne pożyteczne umiejętności, rozwijające ciekawość świata, budujące więź z naturą, uczące zasad powstawania i funkcjonowania społeczeństwa obywatelskiego. Unikamy gadżeciarstwa, plastiku i generowania zbędnych kosztów – wymyślane przez nas zajęcia są naprawdę baaaardzo niskobudżetowe. Nie zauważyliśmy jednak, żeby dzieci w jakikolwiek sposób na to narzekały.

    Tak naprawdę największym kosztem jest tu czas poświęcony na przygotowania do zajęć. Ale kiedy córka pyta mnie: „Mamo, kiedy będzie następne spotkanie Przyrodników?”, opowiada mi rozemocjonowana o tym jak się jej śniły ostatnie podchody, albo po spotkaniu kulinarnym sama przygotowuje tysięczną galaretkę owocową to myślę sobie – kurczę, jednak warto (no dobrze, przyznaję – galaretek mam dość, ale mam nadzieję, że w końcu doczekam się też jakiegoś innego dania).

    Dodatkowo, dzięki współpracy z jednostkami samorządu terytorialnego, otrzymanym grantom, a także wsparciu prywatnych przedsiębiorców udało się zorganizować wiele ciekawych zajęć, do udziału w których mogliśmy zaprosić także dzieci spoza klubu.

    Jeśli po przeczytaniu tego wpisu uznaliście, że prawdopodobnie jestem wariatką to absolutnie nie mam z tym problemu. Ale jeśli pomyśleliście, że to w sumie fajna sprawa i może moglibyście skrzyknąć się ze znajomymi i ogarnąć coś dla Waszych dzieci – nie wahajcie się! To naprawdę super sprawa i, co ciekawe, organizowanie podchodów może być równie emocjonujące co branie w nich udziału!

    Paszporty Przyrodnika to ważny element działalności Klubu
    moje ulubione zdjęcie naszych Przyrodników – wykonane w trakcie Wyprawy Kolejowo-Kąpielowej
    Klubowicze doskonale potrafią się odnaleźć budując piece podczas survivalowych zajęć…
    … a także podczas oficjalnych spotkań na szczeblu samorządowym
  • Międzynarodowy Dzień Drzewa

    Międzynarodowy Dzień Drzewa

    Dziś Międzynarodowy Dzień Drzewa.

    Jako dzieci uwielbialiśmy się na nie wspinać, a jesienne szuranie w głębokiej, szeleszczącej warstwie liści było dla wielu z nas ulubioną czynnością umilającą drogę do szkoły czy przedszkola. Gdy dorastamy, gdzieś ta nasza miłość do drzew znika. Spadające liście zamiast zachęcać do stworzenia zielnika drażnią oko zasłaniając przystrzyżony trawnik. Kasztanowiec na działce też nie cieszy bo o robieniu kasztanowych ludków już dawno zapomnieliśmy, a w miejscu drzewa wolelibyśmy mieć równy podjazd wyłożony betonową kostką. Stare wierzby rosnące w granicy przeszkadzają w „estetycznym” ogrodzeniu posesji metalową siatką.

    Któregoś razu wpadło mi w oko ogłoszenie o sprzedaży działki, gdzie sprzedający najpierw polecał ją „miłośnikom przyrody” gdyż znajduje się blisko rezerwatu „Dębina”, by w następnym zdaniu chwalić się, że wyciął na terenie działki wszystkie drzewa i na deser zaorał grunt by kupujący nie musiał sam chwytać za siekierę, piłę spalinową, czy innego harvestera.

    Myślę, że warto zrewidować swoje poglądy i wrócić do tego „dziecięcego” umiłowania drzew gdyż są one organizmami niesamowicie pożytecznymi, a życie bez nich na naszej planecie byłoby zwyczajnie niemożliwe (nie bez powodu wycinanie lasów, obok zanieczyszczenia środowiska i erozji gleb wymieniane jest jako największe zagrożenie dla Ziemi).

    Drzewa mają zdolność kształtowania klimatu – dzięki zdolności transpiracji (parowania wody z naziemnych części roślin) nad obszarami lasów łatwiej powstają chmury, z których może spaść deszcz. Natomiast wycinając lasy doprowadza się nieuchronnie do pustynnienia klimatu – dobrym przykładem może być tutaj Madera. Gdy została odkryta przez portugalskich odkrywców na początku XV wieku, porośnięta była lasami deszczowymi, z przewagą mahoniowców. Portugalczycy śmiało chwycili za topory i w kilka lat po ogromnych drzewach nie został nawet ślad. Doprowadziło to do bardzo szybkiej zmiany klimatu na półpustynny i już pod koniec XV wieku pisano, że deszcz na Maderze pada coraz rzadziej. Mimo zabiegów w kolejnych stuleciach, tropikalnego klimatu wyspy nie udało się już w pełni przywrócić.

    Nawet jeśli nie chcemy patrzeć na temat globalnie, również na naszym podwórku drzewa to praktycznie same korzyści. Dają tak cenny w czasie letnich upałów cień, obniżając temperaturę powietrza nawet o kilkanaście stopni. Chronią też przed wiatrem. Zapewniają schronienie wielu gatunkom zwierząt, stając się przez to ostoją bioróżnorodności.

    Jeśli zmagamy się z wiosennymi podtopieniami dobrym pomysłem jest zasadzenie wierzb lub brzóz, które pomogą wyregulować gospodarkę wodną i nieco osuszyć podmokłe tereny.

    Częstym argumentem przeciwko drzewom są opadające jesienią liście. Warto spojrzeć na to zagadnienie szerzej, w myśl zasady „problem jest rozwiązaniem” – liście to doskonały materiał nie tylko na kompost, ale także na ściółkę. Wyściółkowane jesienią rabaty ozdobne odwdzięczą się wiosną pięknymi kwiatami, glebę opatuloną liśćmi lubią też krzewy owocowe i drzewa, a także wiele warzyw. Jeśli dysponujemy dużą ilością gałęzi to po rozdrobnieniu rębakiem one również będą tworzyć fantastyczną ściółkę. Wzbogaci ona naszą glebę o grzybnię, która dzięki zjawisku mikoryzy będzie wspomagać uprawiane rośliny. Dodatkowym bonusem mogą stać się wyrastające ze ściółki jadalne grzyby.

    Nie zapominajmy o oczywistych walorach drzew, jakimi są jadalne owoce, orzechy, czy kwiaty mogące posłużyć za surowiec zielarski. Delektując się miodem akacjowym, czy lipowym miejmy na uwadze, że wiele drzew stanowi istotne pożytki dla zapylaczy.

    Istotnym argumentem przemawiającym za sadzeniem nowych i nie wycinaniem starych drzew są ich niezaprzeczalne walory estetyczne i krajobrazowe, zapewniające atrakcyjne widoki zmieniające się w zależności od pór roku. O ile trawnik otoczony tujami będzie wyglądał tak samo przez cały rok, o tyle klon, lipa czy dąb na podwórku stworzą w ciągu roku wielobarwny, cieszący oko spektakl, bez miejsca na nudę i jednostajność.

    Tak więc, sadźmy drzewa, posłużą nam i naszym dzieciom. A przygotowując działkę pod budowę nie wycinajmy bezrefleksyjnie wszystkiego, co na niej rośnie. Zamiast tego postarajmy się wpasować drzewa w założenia projektowe tak, by uczynić nasz dom przyjaznym dla nas i środowiska naturalnego.

    zdj. Magdalena Przyłucka

Przegląd prywatności

Ta strona korzysta z ciasteczek, aby zapewnić Ci najlepszą możliwą obsługę. Informacje o ciasteczkach są przechowywane w przeglądarce i wykonują funkcje takie jak rozpoznawanie Cię po powrocie na naszą stronę internetową i pomaganie naszemu zespołowi w zrozumieniu, które sekcje witryny są dla Ciebie najbardziej interesujące i przydatne.